Dziś prezentuję kilka wierszyków dla dzieci.
Wiersze, te idealnie się nadają na konkursy recytatorskie dla maluszków :)
-„Entliczek-pentliczek”
Entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek,
A na tym stoliczku pleciony koszyczek,
W koszyczku jabłuszko, w jabłuszku robaczek,
A na tym robaczku zielony kubraczek.
Powiada robaczek: "I dziadek, i babka,
I ojciec, i matka jadali wciąż jabłka,
A ja już nie mogę! Już dosyć! Już basta!
Mam chęć na befsztyczek!" I poszedł do miasta.
Szedł tydzień, a jednak nie zmienił zamiaru,
Gdy znalazł się w mieście, poleciał do baru.
Są w barach - wiadomo - zwyczaje utarte:
Podchodzi doń kelner, podaje mu kartę,
A w karcie - okropność! - przyznacie to sami:
Jest zupa jabłkowa i knedle z jabłkami,
Duszone są jabłka, pieczone są jabłka
I z jabłek szarlotka, i komput [placek], i babka!
No, widzisz, robaczku! I gdzie twój befsztyczek?
Entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek.
-„Pan Hilary”
Biega,
krzyczy pan Hilary:
"Gdzie
są moje okulary?"
Szuka
w spodniach i w surducie,
W
prawym bucie, w lewym bucie.
Wszystko
w szafach poprzewracał,
Maca
szlafrok, palto maca.
"Skandal!-krzyczy.
Nie do wiary!
Ktoś
mi ukradł okulary!"
Pod
kanapą, na kanapie,
Wszędzie
szuka, parska, sapie!
Szpera
w piecu i w kominie,
W
mysiej dziurze i w pianinie.
Już
podłogę chce odrywać,
Już
milicję zaczął wzywać.
Nagle-
zerknął do lusterka...
Nie
chce wierzyć... Znowu zerka.
Znalazł!
Są! Okazało się,
Że
je miał na własnym nosie.
-„Prot i Filip”
Prot
i Filip lat już wiele
Słyną
jak przyjaciele.
Czy
wesele, czy też stypa,
Prot
nie pójdzie bez Filipa,
Nie
opuści Filip Prota,
Choćby
dostał worek złota.
Gdy
się zdarzy jaka bieda,
Prot
Filipa skrzywdzić nie da.
Kiedy
prota zmoże grypa,
Już
przy Procie masz Filipa.
Dość,
że wszyscy wiedzą o tym:
Prot
z Filipem, Filip z Protem.
Lecz
i przyjaźń czasem bywa
Niesłychanie
uciążliwa.
Filip
chował rybki złote,
A
tu Prot umyślił psotę:
Wziął
i wszystkie zjadł w potrawce.
Filip,
zły, chce znaleźć sprawcę,
Caluteńki
dom przetrząsa,
A
Prot śmieje się spod wąsa:
"Ach,
Filipie, ach, Filipie,
Trzeba
znać się na dowcipie!"
Raz
gotował Filip flaki,
A
Prot wpadł na pomysł taki,
Że
podrzucił mu do garnka
Stary
kalosz. Filip sarka,
Obwąchuje
całą kuchnię,
A
tu obiad gumą cuchnie.
Filip
wzdycha i narzeka,
A
Prot woła już z daleka:
"Ach,
Filipie, ach, Filipie,
Trzeba
znać się na dowcipie!"
Filip
dostał raz po dziadku
Pozłacany
fotel w spadku,
Mówił
tedy wszystkim dumnie:
"To
najlepszy mebel u mnie."
Prota
nudził spokój błogi,
Więc
w fotelu podciął nogi,
Potem
rzecze: "Przyjacielu,
Usiądź
sobie w tym fotelu."
Filip
usiadł, a tu właśnie
Fotel
pod nim jak nie trzaśnie,
Cztery
nogi - w cztery strony,
Wstaje
Filip potłuczony:
"Któż
to zrobił mi, u licha?"
Na
to Prot ze śmiechu prycha:
"Ach,
Filipie, ach, Filipie,
Trzeba
znać się na dowcipie!"
Tu
już Filip najwyraźniej
Dość
miał całej tej przyjaźni:
"Lubisz
psoty? Oto psota,
Która
jest w sam raz dla Prota!"
Przy
tych słowach popadł w zapał,
Za
czuprynę Prota złapał,
Wytarmosił
bez litości,
Porachował
wszystkie kości
I
za krzywdy tak odpłacił,
Że
Prot cały dowcip stracił.
-„Stefek
Burczymucha”
O
większego trudno zucha,
Jak
był Stefek Burczymucha...
—
Ja nikogo się nie boję!
Choćby
niedźwiedź... to dostoję!
Wilki?...
Ja ich całą zgraję
Pozabijam
i pokraję!
Te
hieny, te lamparty
To
są dla mnie czyste żarty!
A
pantery i tygrysy
Na
sztyk wezmę u swej spisy!
Lew!...
Cóż lew jest?! — Kociak duży!
Naczytałem
się podróży!
I
znam tego jegomości,
Co
zły tylko, kiedy pości.
Szakal,
wilk?... Straszna nowina!
To
jest tylko większa psina!...
(Brysia
mijam zaś z daleka,
Bo
nie lubię, gdy kto szczeka!)
Komu
zechcę, to dam radę!
Zaraz
na ocean jadę
I
nie będę Stefkiem chyba,
Jak
nie chwycę wieloryba! —
I
tak przez dzień boży cały
Zuch
nasz trąbi swe pochwały.
Aż
raz usnął gdzieś na sianie...
Wtem
się budzi niespodzianie.
Patrzy,
a tu jakieś zwierzę
Do
śniadania mu się bierze.
Jak
nie zerwie się na nogi,
Jak
nie wrzaśnie z wielkiej trwogi! —
Pędzi
jakby chart ze smyczy...
—
Tygrys, tato! Tygrys! — krzyczy.
—
Tygrys?... — ojciec się zapyta.
—
Ach, lew może!... Miał kopyta
Straszne!
Trzy czy cztery nogi,
Paszczę
taką! Przy tym rogi...
—
Gdzież to było?
—
Tam na sianie.
Właśnie
porwał mi śniadanie...
Idzie
ojciec, służba cała,
Patrzą...
a tu myszka mała,
Polna
myszka siedzi sobie
I
ząbkami serek skrobie!...
-„Lokomotywa”
Stoi na stacji lokomotywa,
Ciężka, ogromna i pot z niej spływa:
Tłusta oliwa.
Ciężka, ogromna i pot z niej spływa:
Tłusta oliwa.
Stoi i
sapie, dyszy i dmucha,
Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha:
Uch - jak gorąco!
Puff - jak gorąco!
Uff - jak gorąco!
Wagony do niej podoczepiali
Wielkie i ciężkie, z żelaza, stali,
I pełno ludzi w każdym wagonie,
A w jednym krowy, a w drugim konie,
A w trzecim siedzą same grubasy,
Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy,
A czwarty wagon pełen bananów,
A w piątym stoi sześć fortepianów,
W szóstym armata - o! jaka wielka!
Pod każdym kołem żelazna belka!
W siódmym dębowe stoły i szafy,
W ósmym słoń, niedźwiedź i dwie żyrafy,
W dziewiątym - same tuczone świnie,
W dziesiątym - kufry, paki i skrzynie,
A tych wagonów jest ze czterdzieści,
Sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści.
Lecz choćby przyszło tysiąc atletów
I każdy zjadłby tysiąc kotletów,
I każdy nie wiem jak się wytężał,
To nie udźwigną, taki to ciężar.
Nagle - gwizd!
Nagle - świst!
Para - buch!
Koła - w ruch!
Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha:
Uch - jak gorąco!
Puff - jak gorąco!
Uff - jak gorąco!
Wagony do niej podoczepiali
Wielkie i ciężkie, z żelaza, stali,
I pełno ludzi w każdym wagonie,
A w jednym krowy, a w drugim konie,
A w trzecim siedzą same grubasy,
Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy,
A czwarty wagon pełen bananów,
A w piątym stoi sześć fortepianów,
W szóstym armata - o! jaka wielka!
Pod każdym kołem żelazna belka!
W siódmym dębowe stoły i szafy,
W ósmym słoń, niedźwiedź i dwie żyrafy,
W dziewiątym - same tuczone świnie,
W dziesiątym - kufry, paki i skrzynie,
A tych wagonów jest ze czterdzieści,
Sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści.
Lecz choćby przyszło tysiąc atletów
I każdy zjadłby tysiąc kotletów,
I każdy nie wiem jak się wytężał,
To nie udźwigną, taki to ciężar.
Nagle - gwizd!
Nagle - świst!
Para - buch!
Koła - w ruch!
Najpierw --
powoli -- jak żółw -- ociężale,
Ruszyła -- maszyna -- po szynach -- ospale,
Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem,
I kręci się, kręci się koło za kołem,
I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
I dudni, i stuka, łomoce i pędzi,
A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost!
Po torze, po torze, po torze, przez most,
Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las,
I spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas,
Do taktu turkoce i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to , tak to to, tak to to.
Gładko tak, lekko tak toczy się w dal,
Jak gdyby to była piłeczka, nie stal,
Nie ciężka maszyna, zziajana, zdyszana,
Lecz fraszka, igraszka, zabawka blaszana.
Ruszyła -- maszyna -- po szynach -- ospale,
Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem,
I kręci się, kręci się koło za kołem,
I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
I dudni, i stuka, łomoce i pędzi,
A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost!
Po torze, po torze, po torze, przez most,
Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las,
I spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas,
Do taktu turkoce i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to , tak to to, tak to to.
Gładko tak, lekko tak toczy się w dal,
Jak gdyby to była piłeczka, nie stal,
Nie ciężka maszyna, zziajana, zdyszana,
Lecz fraszka, igraszka, zabawka blaszana.
A skądże to,
jakże to, czemu tak gna?
A co to to, co to to, kto to tak pcha,
Że pędzi, że wali, że bucha buch, buch?
To para gorąca wprawiła to w ruch,
To para, co z kotła rurami do tłoków,
A tłoki kołami ruszają z dwóch boków
I gnają, i pchają, i pociąg się toczy,
Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy,
I koła turkocą, i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!...
A co to to, co to to, kto to tak pcha,
Że pędzi, że wali, że bucha buch, buch?
To para gorąca wprawiła to w ruch,
To para, co z kotła rurami do tłoków,
A tłoki kołami ruszają z dwóch boków
I gnają, i pchają, i pociąg się toczy,
Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy,
I koła turkocą, i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!...
-„Bambo”
Murzynek
Bambo w Afryce mieszka ,
czarną ma skórę ten nasz koleżka.
czarną ma skórę ten nasz koleżka.
Uczy się
pilnie przez całe ranki
Ze swej murzyńskiej pierwszej czytanki.
Ze swej murzyńskiej pierwszej czytanki.
A gdy do
domu ze szkoły wraca ,
Psoci, figluje - to jego praca.
Psoci, figluje - to jego praca.
Aż mama
krzyczy: "Bambo, łobuzie!'
A Bambo czarną nadyma buzię.
A Bambo czarną nadyma buzię.
Mama
powiada: "Napij się mleka"
A on na drzewo mamie ucieka.
A on na drzewo mamie ucieka.
Mama powiada
:"Chodź do kąpieli",
A on się boi że się wybieli.
A on się boi że się wybieli.
Lecz mama
kocha swojego synka.
Bo dobry chłopak z tego murzynka.
Bo dobry chłopak z tego murzynka.
Szkoda że
Bambo czarny , wesoły
nie chodzi razem z nami do szkoły.
nie chodzi razem z nami do szkoły.
-„Rzepka”
Zasadził
dziadek rzepkę w ogrodzie,
Chodził te rzepkę oglądać co dzień.
Wyrosła rzepka jędrna i krzepka,
Schrupać by rzepkę z kawałkiem chlebka!
Więc ciągnie rzepkę dziadek niebożę,
Ciągnie i ciągnie, wyciągnąć nie może!
Chodził te rzepkę oglądać co dzień.
Wyrosła rzepka jędrna i krzepka,
Schrupać by rzepkę z kawałkiem chlebka!
Więc ciągnie rzepkę dziadek niebożę,
Ciągnie i ciągnie, wyciągnąć nie może!
Zawołał
dziadek na pomoc babcię:
"Ja złapię rzepkę, ty za mnie złap się!"
I biedny dziadek z babcią niebogą
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
"Ja złapię rzepkę, ty za mnie złap się!"
I biedny dziadek z babcią niebogą
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Przyleciał
wnuczek, babci się złapał,
Poci się, stęka, aż się zasapał!
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Poci się, stęka, aż się zasapał!
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Zawołał
wnuczek szczeniaczka Mruczka,
Przyleciał Mruczek i ciągnie wnuczka!
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Przyleciał Mruczek i ciągnie wnuczka!
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Na kurkę
czyhał kotek w ukryciu,
Zaszczekał Mruczek: "Pomóż nam, Kiciu!"
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Zaszczekał Mruczek: "Pomóż nam, Kiciu!"
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Więc woła
Kicia kurkę z podwórka,
Wnet przyleciała usłużna kurka.
Kurka za Kicię,
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Wnet przyleciała usłużna kurka.
Kurka za Kicię,
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Szła sobie
gąska ścieżynką wąską,
Krzyknęła kurka: "Chodź no tu gąsko!"
Gąska za kurkę,
Kurka za Kicię,
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Krzyknęła kurka: "Chodź no tu gąsko!"
Gąska za kurkę,
Kurka za Kicię,
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Leciał
wysoko bocian-długonos,
"Fruńże tu, boćku, do nas na pomoc!"
Bociek za gąskę,
Gąska za kurkę,
Kurka za Kicię,
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
"Fruńże tu, boćku, do nas na pomoc!"
Bociek za gąskę,
Gąska za kurkę,
Kurka za Kicię,
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Skakała
drogą zielona żabka,
Złapała boćka - rzadka to gradka!
Żabka za boćka,
Bociek za gąskę,
Gąska za kurkę,
Kurka za Kicię,
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
A na przyczepkę
Kawka za żabkę
Bo na tę rzepkę
Też miała chrapkę.
Złapała boćka - rzadka to gradka!
Żabka za boćka,
Bociek za gąskę,
Gąska za kurkę,
Kurka za Kicię,
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
A na przyczepkę
Kawka za żabkę
Bo na tę rzepkę
Też miała chrapkę.
Tak się
zawzięli, Tak się nadęli,
Ze nagle rzepkę
Trrrach!! - wyciągnęli!
Aż wstyd powiedzieć,
Co było dalej!
Wszyscy na siebie
Poupadali:
Rzepka na dziadka,
Dziadek na babcię,
Babcia na wnuczka,
Wnuczek na Mruczka,
Mruczek na Kicię,
Kicia na kurkę,
Kurka na gąskę,
Gąska na boćka,
Bociek na żabkę,
Żabka na kawkę
I na ostatku
Kawka na trawkę.
Ze nagle rzepkę
Trrrach!! - wyciągnęli!
Aż wstyd powiedzieć,
Co było dalej!
Wszyscy na siebie
Poupadali:
Rzepka na dziadka,
Dziadek na babcię,
Babcia na wnuczka,
Wnuczek na Mruczka,
Mruczek na Kicię,
Kicia na kurkę,
Kurka na gąskę,
Gąska na boćka,
Bociek na żabkę,
Żabka na kawkę
I na ostatku
Kawka na trawkę.
-„Ptasie radio”
Halo, halo!
Tutaj ptasie radio w brzozowym gaju,
Nadajemy audycję z ptasiego kraju.
Proszę, niech każdy nastawi aparat,
Bo sfrunęły się ptaszki dla odbycia narad:
Po pierwsze - w sprawie,
Co świtem piszczy w trawie?
Po drugie - gdzie się
Ukrywa echo w lesie?
Po trzecie - kto się
Ma pierwszy kąpać w rosie?
Po czwarte - jak
Poznać, kto ptak,
A kto nie ptak?
A po piąte przez dziesiąte
Będą ćwierkać, świstać, kwilić,
Pitpilitać i pimpilić
Ptaszki następujące:
Nadajemy audycję z ptasiego kraju.
Proszę, niech każdy nastawi aparat,
Bo sfrunęły się ptaszki dla odbycia narad:
Po pierwsze - w sprawie,
Co świtem piszczy w trawie?
Po drugie - gdzie się
Ukrywa echo w lesie?
Po trzecie - kto się
Ma pierwszy kąpać w rosie?
Po czwarte - jak
Poznać, kto ptak,
A kto nie ptak?
A po piąte przez dziesiąte
Będą ćwierkać, świstać, kwilić,
Pitpilitać i pimpilić
Ptaszki następujące:
Słowik,
wróbel, kos, jaskółka,
Kogut, dzięcioł, gil, kukułka,
Szczygieł, sowa, kruk, czubatka,
Drozd, sikora i dzierlatka,
Kaczka, gąska, jemiołuszka,
Dudek, trznadel, pośmieciuszka,
Wilga, zięba, bocian, szpak
Oraz każdy inny ptak.
Kogut, dzięcioł, gil, kukułka,
Szczygieł, sowa, kruk, czubatka,
Drozd, sikora i dzierlatka,
Kaczka, gąska, jemiołuszka,
Dudek, trznadel, pośmieciuszka,
Wilga, zięba, bocian, szpak
Oraz każdy inny ptak.
Pierwszy -
słowik
Zaczął tak:
"Halo! O, halo lo lo lo lo!
Tu tu tu tu tu tu tu
Radio, radijo, dijo, ijo, ijo,
Tijo, trijo, tru lu lu lu lu
Pio pio pijo lo lo lo lo lo
Plo plo plo plo plo halo!"
Zaczął tak:
"Halo! O, halo lo lo lo lo!
Tu tu tu tu tu tu tu
Radio, radijo, dijo, ijo, ijo,
Tijo, trijo, tru lu lu lu lu
Pio pio pijo lo lo lo lo lo
Plo plo plo plo plo halo!"
Na to wróbel
zaterlikał:
"Cóż to znowu za muzyka?
Muszę zajrzeć do słownika,
By zrozumieć śpiew słowika.
Ćwir ćwir świrk!
Świr świr ćwirk!
Tu nie teatr
Ani cyrk!
"Cóż to znowu za muzyka?
Muszę zajrzeć do słownika,
By zrozumieć śpiew słowika.
Ćwir ćwir świrk!
Świr świr ćwirk!
Tu nie teatr
Ani cyrk!
Patrzcie go!
Nastroszył piórka!
I wydziera się jak kurka!
Dość tych arii, dość tych liryk!
Ćwir ćwir czyrik,
Czyr czyr ćwirik!"
I wydziera się jak kurka!
Dość tych arii, dość tych liryk!
Ćwir ćwir czyrik,
Czyr czyr ćwirik!"
I tak zaczął
ćwirzyć, ćwikać,
Ćwierkać, czyrkać, czykczyrikać,
Że aż kogut na patyku
Zapiał gniewnie: "Kukuryku!"
Ćwierkać, czyrkać, czykczyrikać,
Że aż kogut na patyku
Zapiał gniewnie: "Kukuryku!"
Jak usłyszy
to kukułka,
Wrzaśnie: "A to co za spółka?
Kuku-ryku? Kuku-ryku?
Nie pozwalam, rozbójniku!
Bierz, co chcesz, bo ja nie skąpię,
Wrzaśnie: "A to co za spółka?
Kuku-ryku? Kuku-ryku?
Nie pozwalam, rozbójniku!
Bierz, co chcesz, bo ja nie skąpię,
Ale kuku nie
ustąpię.
Ryku - choć do jutra skrzecz!
Ale kuku - moja rzecz!"
Zakukała: kuku! kuku!
Na to dzięcioł: stuku! puku!
Czajka woła: czyjaś ty, czyjaś?
Byłaś gdzie? Piłaś co? Piłaś, to wyłaź!
Przepióreczka: chodź tu! Pójdź tu!
Masz co? daj mi! rzuć tu! rzuć tu!
Ryku - choć do jutra skrzecz!
Ale kuku - moja rzecz!"
Zakukała: kuku! kuku!
Na to dzięcioł: stuku! puku!
Czajka woła: czyjaś ty, czyjaś?
Byłaś gdzie? Piłaś co? Piłaś, to wyłaź!
Przepióreczka: chodź tu! Pójdź tu!
Masz co? daj mi! rzuć tu! rzuć tu!
I od razu
wszystkie ptaki
W szczebiot, w świegot, w zgiełk - o taki:
"Daj tu! Rzuć tu! Co masz? Wiórek?
Piórko? Ziarnko? Korek? Sznurek?
Pójdź tu, rzuć tu! Ja ćwierć i ty ćwierć!
Lepię gniazdko, przylep to, przytwierdź!
Widzisz go! Nie dam ci! Moje! Czyje?
Gniazdko ci wiję, wiję, wiję!
Nie dasz mi? Takiś ty? Wstydź się, wstydź się!"
I wszystkie ptaki zaczęły bić się.
Przyfrunęła ptasia milicja
I tak się skończyła ta leśna audycja.
W szczebiot, w świegot, w zgiełk - o taki:
"Daj tu! Rzuć tu! Co masz? Wiórek?
Piórko? Ziarnko? Korek? Sznurek?
Pójdź tu, rzuć tu! Ja ćwierć i ty ćwierć!
Lepię gniazdko, przylep to, przytwierdź!
Widzisz go! Nie dam ci! Moje! Czyje?
Gniazdko ci wiję, wiję, wiję!
Nie dasz mi? Takiś ty? Wstydź się, wstydź się!"
I wszystkie ptaki zaczęły bić się.
Przyfrunęła ptasia milicja
I tak się skończyła ta leśna audycja.
-„Abecadło”
Abecadło z pieca
spadło,
O ziemię się hukło,
Rozsypało się po kątach,
Strasznie się potłukło:
I -- zgubiło kropeczkę,
H -- złamało kładeczkę,
B -- zbiło sobie brzuszki,
A -- zwichnęło nóżki,
O -- jak balon pękło,
aż się P przelękło.
T -- daszek zgubiło,
L -- do U wskoczyło,
S -- się wyprostowało,
R -- prawą nogę złamało,
W -- stanęło do góry dnem
i udaje, że jest M.
O ziemię się hukło,
Rozsypało się po kątach,
Strasznie się potłukło:
I -- zgubiło kropeczkę,
H -- złamało kładeczkę,
B -- zbiło sobie brzuszki,
A -- zwichnęło nóżki,
O -- jak balon pękło,
aż się P przelękło.
T -- daszek zgubiło,
L -- do U wskoczyło,
S -- się wyprostowało,
R -- prawą nogę złamało,
W -- stanęło do góry dnem
i udaje, że jest M.
-„Na straganie”
Na straganie
w dzień targowy
Takie słyszy się rozmowy:
Takie słyszy się rozmowy:
"Może
pan się o mnie oprze,
Pan tak więdnie, panie koprze."
Pan tak więdnie, panie koprze."
"Cóż
się dziwić, mój szczypiorku,
Leżę tutaj już od wtorku!"
Leżę tutaj już od wtorku!"
Rzecze na to
kalarepka:
"Spójrz na rzepę - ta jest krzepka!"
"Spójrz na rzepę - ta jest krzepka!"
Groch po
brzuszku rzepę klepie:
"Jak tam, rzepo? Coraz lepiej?"
"Jak tam, rzepo? Coraz lepiej?"
"Dzięki,
dzięki, panie grochu,
Jakoś żyje się po trochu.
Jakoś żyje się po trochu.
Lecz
pietruszka - z tą jest gorzej:
Blada, chuda, spać nie może."
Blada, chuda, spać nie może."
"A to feler" -
Westchnął seler.
Westchnął seler.
Burak stroni
od cebuli,
A cebula doń się czuli:
A cebula doń się czuli:
"Mój
Buraku, mój czerwony,
Czybyś nie chciał takiej żony?"
Czybyś nie chciał takiej żony?"
Burak tylko
nos zatyka:
"Niech no pani prędzej zmyka,
"Niech no pani prędzej zmyka,
Ja chcę żonę
mieć buraczą,
Bo przy pani wszyscy płaczą."
Bo przy pani wszyscy płaczą."
"A to feler" -
Westchnął seler.
Westchnął seler.
Naraz
słychać głos fasoli:
"Gdzie się pani tu gramoli?!"
"Gdzie się pani tu gramoli?!"
"Nie
bądź dla mnie taka wielka" -
Odpowiada jej brukselka.
Odpowiada jej brukselka.
"Widzieliście,
jaka krewka!" -
Zaperzyła się marchewka.
Zaperzyła się marchewka.
"Niech
rozsądzi nas kapusta!"
"Co, kapusta?! Głowa pusta?!"
"Co, kapusta?! Głowa pusta?!"
A kapusta
rzecze smutnie:
"Moi drodzy, po co kłótnie,
"Moi drodzy, po co kłótnie,
Po co wasze
swary głupie,
Wnet i tak zginiemy w zupie!"
Wnet i tak zginiemy w zupie!"
"A to feler" -
Westchnął seler.
Westchnął seler.
-„Pomidor”
Pan pomidor
wlazł na tyczkę
I przedrzeźnia ogrodniczkę.
"Jak pan może,
Panie pomidorze?!"
I przedrzeźnia ogrodniczkę.
"Jak pan może,
Panie pomidorze?!"
Oburzyło to
fasolę:
"A ja panu nie pozwolę!
Jak pan może,
Panie pomidorze?!"
"A ja panu nie pozwolę!
Jak pan może,
Panie pomidorze?!"
Groch
zzieleniał aż ze złości:
"Że też nie wstyd jest waszmości,
Jak pan może,
Panie pomidorze?!"
"Że też nie wstyd jest waszmości,
Jak pan może,
Panie pomidorze?!"
Rzepka także
go zagadnie:
"Fe! Niedobrze! Fe! Nieładnie!
Jak pan może,
Panie pomidorze?!"
"Fe! Niedobrze! Fe! Nieładnie!
Jak pan może,
Panie pomidorze?!"
Rozgniewały
się warzywa:
"Pan już trochę nadużywa.
Jak pan może,
Panie pomidorze?!"
"Pan już trochę nadużywa.
Jak pan może,
Panie pomidorze?!"
Pan pomidor
zawstydzony,
Cały zrobił się czerwony
I spadł wprost ze swojej tyczki
Do koszyczka ogrodniczki.
Cały zrobił się czerwony
I spadł wprost ze swojej tyczki
Do koszyczka ogrodniczki.
-„Hipopotam”
Zachwycony
jej powabem
Hipopotam błagał żabę:
Hipopotam błagał żabę:
"Zostań
żoną moją, co tam,
Jestem wprawdzie hipopotam,
Kilogramów ważę z tysiąc,
Ale za to mógłbym przysiąc,
Że wzór męża znajdziesz we mnie
I że ze mną żyć przyjemnie.
Czuję w sobie wielki zapał,
Będę ci motylki łapał
I na grzbiecie, jak w karecie,
Będę woził cię po świecie,
A gdy jazda już cię znuży,
Wrócisz znowu do kałuży.
Krótko mówiąc - twoją wolę
Zawsze chętnie zadowolę,
Każdy rozkaz spełnię ściśle.
Co ty na to?"
Jestem wprawdzie hipopotam,
Kilogramów ważę z tysiąc,
Ale za to mógłbym przysiąc,
Że wzór męża znajdziesz we mnie
I że ze mną żyć przyjemnie.
Czuję w sobie wielki zapał,
Będę ci motylki łapał
I na grzbiecie, jak w karecie,
Będę woził cię po świecie,
A gdy jazda już cię znuży,
Wrócisz znowu do kałuży.
Krótko mówiąc - twoją wolę
Zawsze chętnie zadowolę,
Każdy rozkaz spełnię ściśle.
Co ty na to?"
"Właśnie
myślę...
Dobre chęci twoje cenię,
A więc - owszem. Mam życzenie..."
Dobre chęci twoje cenię,
A więc - owszem. Mam życzenie..."
"Jakie,
powiedz? Powiedz szybko,
Moja żabko, moja rybko,
I nie krępuj się zupełnie,
Twe życzenie każde spełnię,
Nawet całkiem niedościgłe..."
Moja żabko, moja rybko,
I nie krępuj się zupełnie,
Twe życzenie każde spełnię,
Nawet całkiem niedościgłe..."
"Dobrze,
proszę: nawlecz igłę!"
-„Kaczka
dziwaczka”
Nad rzeczką
opodal krzaczka
Mieszkała kaczka-dziwaczka,
Lecz zamiast trzymać się rzeczki
Robiła piesze wycieczki.
Mieszkała kaczka-dziwaczka,
Lecz zamiast trzymać się rzeczki
Robiła piesze wycieczki.
Raz poszła
więc do fryzjera:
"Poproszę o kilo sera!"
"Poproszę o kilo sera!"
Tuż obok
była apteka:
"Poproszę mleka pięć deka."
"Poproszę mleka pięć deka."
Z apteki
poszła do praczki
Kupować pocztowe znaczki.
Kupować pocztowe znaczki.
Gryzły się
kaczki okropnie:
"A niech tę kaczkę gęś kopnie!"
"A niech tę kaczkę gęś kopnie!"
Znosiła jaja
na twardo
I miała czubek z kokardą,
A przy tym, na przekór kaczkom,
Czesała się wykałaczką.
I miała czubek z kokardą,
A przy tym, na przekór kaczkom,
Czesała się wykałaczką.
Kupiła raz
maczku paczkę,
By pisać list drobnym maczkiem.
Zjadając tasiemkę starą
Mówiła, że to makaron,
A gdy połknęła dwa złote,
Mówiła, że odda potem.
By pisać list drobnym maczkiem.
Zjadając tasiemkę starą
Mówiła, że to makaron,
A gdy połknęła dwa złote,
Mówiła, że odda potem.
Martwiły się
inne kaczki:
"Co będzie z takiej dziwaczki?"
"Co będzie z takiej dziwaczki?"
Aż wreszcie
znalazł się kupiec:
"Na obiad można ją upiec!"
"Na obiad można ją upiec!"
Pan kucharz
kaczkę starannie
Piekł, jak należy, w brytfannie,
Piekł, jak należy, w brytfannie,
Lecz zdębiał
obiad podając,
Bo z kaczki zrobił się zając,
W dodatku cały w buraczkach.
Taka to była dziwaczka!
Bo z kaczki zrobił się zając,
W dodatku cały w buraczkach.
Taka to była dziwaczka!
-„Żuk”
Do biedronki
przyszedł żuk,
W okieneczko puk-puk-puk.
W okieneczko puk-puk-puk.
Panieneczka
widzi żuka:
"Czego pan tu u mnie szuka?"
"Czego pan tu u mnie szuka?"
Skoczył żuk
jak polny konik,
Z galanterią zdjął melonik
Z galanterią zdjął melonik
I powiada:
"Wstań, biedronko,
Wyjdź, biedronko, przyjdź na słonko.
Wyjdź, biedronko, przyjdź na słonko.
Wezmę ciebie
aż na łączkę
I poproszę o twą rączkę"
I poproszę o twą rączkę"
Oburzyła się
biedronka:
"Niech pan tutaj się nie błąka,
Niech pan zmiata i nie lata,
I zostawi lepiej mnie,
Bo ja jestem piegowata,
A pan - nie!"
"Niech pan tutaj się nie błąka,
Niech pan zmiata i nie lata,
I zostawi lepiej mnie,
Bo ja jestem piegowata,
A pan - nie!"
Powiedziała,
co wiedziała,
I czym prędzej odleciała,
I czym prędzej odleciała,
Poleciała, a
wieczorem
Ślub już brała - z muchomorem,
Ślub już brała - z muchomorem,
Bo od środka
aż po brzegi
Miał wspaniałe, wielkie piegi.
Miał wspaniałe, wielkie piegi.
Stąd nauka
Jest dla żuka:
Żuk na żonę żuka szuka.
Jest dla żuka:
Żuk na żonę żuka szuka.
-„Ryby, żaby i
raki”
Ryby, żaby i
raki
Raz wpadły na pomysł taki,
Żeby opuścić staw, siąść pod drzewem
I zacząć zarabiać śpiewem.
No, ale cóż, kiedy ryby
Śpiewały tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.
Raz wpadły na pomysł taki,
Żeby opuścić staw, siąść pod drzewem
I zacząć zarabiać śpiewem.
No, ale cóż, kiedy ryby
Śpiewały tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.
Karp wydął
żałośnie skrzele:
"Słuchajcie mnie przyjaciele,
Mam sposób zupełnie prosty -
Zacznijmy budować mosty!"
No, ale cóż, kiedy ryby
Budowały tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.
"Słuchajcie mnie przyjaciele,
Mam sposób zupełnie prosty -
Zacznijmy budować mosty!"
No, ale cóż, kiedy ryby
Budowały tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.
Rak tedy
rzecze: "Rodacy,
Musimy się wziąć do pracy,
Mam pomysł zupełnie nowy -
Zacznijmy kuć podkowy!"
No, ale cóż, kiedy ryby
Kuły tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.
Musimy się wziąć do pracy,
Mam pomysł zupełnie nowy -
Zacznijmy kuć podkowy!"
No, ale cóż, kiedy ryby
Kuły tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.
Odezwie się
więc ropucha:
"Straszna u nas posucha,
Coś zróbmy, coś zaróbmy,
Trochę żywności kupmy!
Jest sposób, ja wam mówię,
Zacznijmy szyć obuwie!"
No, ale cóż, kiedy ryby
Szyły tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.
"Straszna u nas posucha,
Coś zróbmy, coś zaróbmy,
Trochę żywności kupmy!
Jest sposób, ja wam mówię,
Zacznijmy szyć obuwie!"
No, ale cóż, kiedy ryby
Szyły tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.
Lin wreszcie
tak powiada:
"Czeka nas tu zagłada,
Opuściliśmy staw przeciw prawu -
Musimy wrócić do stawu."
I poszły. Lecz na ich szkodę
Ludzie spuścili wodę.
Ryby w płacz, reszta też, lecz czy łzami
Zapełni się staw? Zważcie sami,
Zwłaszcza że przecież ryby
Płakały tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.
"Czeka nas tu zagłada,
Opuściliśmy staw przeciw prawu -
Musimy wrócić do stawu."
I poszły. Lecz na ich szkodę
Ludzie spuścili wodę.
Ryby w płacz, reszta też, lecz czy łzami
Zapełni się staw? Zważcie sami,
Zwłaszcza że przecież ryby
Płakały tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz